Polska kuchnia czasów międzywojennych


Polska kuchnia czasów międzywojennych

Podczas dwóch dekad między pierwszą a drugą wojną światową Polacy mieli trochę czasu, by zająć się własną przyjemnością oraz cieszyć się życiem. Choć na wszystko brakowało pieniędzy, gospodynie domowe dwoiły się i troiły, by na stołach pojawiały się potrawy nie tylko tanie, ale również smaczne i zdrowe. Co jadali przeciętni Polacy w czasie słynnego dwudziestolecia międzywojennego?

Mianem dwudziestolecia międzywojennego określamy okres między pierwszą a drugą wojną światową. Nasz kraj borykał się wówczas z wieloma problemami, również natury ekonomicznej. Łatwo się domyślić, iż powrót do względnie normalnego życia po wojnie był niezwykle trudnym zadaniem, zwłaszcza, że zanim sytuacja zdążyła się unormować, na Polaków spadł kolejny cios – druga wojna. Ogromnym problemem było zjednoczenie terenów po dawnych zaborach, które w dodatku znacząco różniły się one między sobą pod względem rozwoju gospodarczego.

Mówiąc o kuchni dwudziestolecia międzywojennego, warto mieć na uwadze, że w tamtym okresie w naszym kraju panował głód. Społeczeństwo było bardzo rozwarstwione pod względem ekonomicznym. Sytuacja arystokracji była korzystna – mogła ona sobie pozwolić na ekstrawagancje na stole. Zupełnie inaczej było z biedną ludnością zamieszkującą wsie, która zupełnie nie umiała poradzić sobie z nowymi warunkami. I choć po wojnie ludzie mieli silną motywację do tego, by cieszyć się życiem, musieli zadowolić się niezwykle skromnym budżetem. Gospodynie domowe dokładały wszelkich starań, by serwowane przez nie potrawy były nie tylko niedrogie i łatwe do przyrządzenia, ale przede wszystkim smaczne i różnorodne. W dużych miastach funkcjonowały, oczywiście, restauracje, jednak dla mieszkańców biedniejszych terenów korzystanie z nich jawiło się jak prawdziwa egzotyka. W miejscach, gdzie ludzie nie mogli pozwolić sobie na zaspokajanie głodu oraz kupowanie niezbędnego odzienia, wyjście do karczmy kojarzyło się z luksusem i ekstrawagancją.

polska kuchnia czasów międzywojennych - Bubbles bar blogTym, co mogłoby zaskoczyć współczesnego Polaka, jest mała liczba produktów, których używano do przyrządzania poszczególnych dań. Potrawy miały być proste i pożywne. Nie kładziono również zbyt dużego nacisku na różnorodność przypraw – królowały głównie sól i pieprz. Wiedza o zdrowym, racjonalnym odżywianiu także nie była zbyt rozpowszechniona. Nie przejmowano się ilością tłuszczu czy białka zwierzęcego w diecie – miało być smacznie i pożywnie. Do smażenia używano masła oraz smalcu, królowały potrawy ciężkie i kaloryczne, m.in. dania mączne oraz grzyby.

Wśród zamożniejszej części naszych rodaków popularnością cieszyły się również wszelkie potrawy mięsne i rybne: dziczyzna, ptactwo, śledzie, węgorze, liny, karpie, szczupaki, sumy, łososie czy sandacze, a także raki. Zupa z tych ostatnich była jednym z najbardziej lubianych, a przy tym bardzo wykwintnych i eleganckich dań. Nie gardzono także tak dyskusyjnymi produktami jak flaczki oraz móżdżek. Jednocześnie dwudziestolecie międzywojenne było czasem, w którym wytworne damy zaczęły zwracać uwagę na to, co jedzą, ponieważ w wyższych sferach zapanowała moda na szczupłe i wysportowane ciała. W związku z tym część osób zwróciła się ku potrawom jarskim, uchodzącym za zdrowsze i lżejsze. Co ciekawe, w międzywojennej kuchni znajdowało się miejsce również dla produktów, które nawet z dzisiejszej perspektywy wydają się nieco egzotyczne i wykwintne, np. trufli, wina Marsala czy kaparów.

Podobnie jak dzisiaj, również wtedy restauracje dzieliły się na te proste, niewyszukane, dla mniej zamożnego klienta, a także te bardzo eleganckie, ekskluzywne, przeznaczone dla gości z zasobnym portfelem. Te pierwsze można było spotkać głównie na prowincjach, a ich poziom wynikał przede wszystkim z trudnej sytuacji ekonomicznej. Niestety, trudno było tam mówić o zachowywaniu jakichkolwiek standardów. Zdarzały się miejsca brudne, po których biegały karaluchy i w których serwowano nieświeże jedzenie, a nawet padlinę(!). Oczywiście, nie była to norma, jednak jeśli kogoś nie było stać na bywanie w najlepszych lokalach, musiał się liczyć z takim ryzykiem. Jeśli takie odstępstwa od norm zostały zauważone przez urzędników, właściciel restauracji słono płacił za swoje występki. Jednak jak często rzeczywiście to się zdarzało – trudno oszacować.

Z kolei w najznakomitszych lokalach można było liczyć na wybitną obsługę. Najlepsi szefowie kuchni nie byli wyrobnikami, zdecydowanie bliżej im było do artystów, którzy wkładają w swoją pracę mnóstwo serca i pasji. Dużym szacunkiem cieszył się także zawód kelnera. Były to osoby, które przekazywały sobie wiedzę i umiejętności z pokolenia na pokolenie.

Jak widać, polska kuchnia dwudziestolecia międzywojennego cechowała się znaczną różnorodnością. Choć Polacy nie bali się sięgania po nieco egzotyczne składniki, gustowali przede wszystkim w rodzimej kuchni oraz znajomych smakach. To ostatnie zresztą zostało nam chyba do dziś. Nawet jeśli chętnie eksperymentujemy, najchętniej wracamy do swojskich, ulubionych potraw „jak u mamy”.